Oczami Żony Piwiarza

Weź się podzieL... Share on Facebook0Tweet about this on TwitterShare on Google+0

Kiedy ponad rok temu Piwiarz oświadczył, że kupuje sprzęt do domowego warzenia piwa, pomyślałam sobie, że to wspaniały pomysł! Oczami wyobraźni widziałam hektolitry piwa, spotkania z przyjaciółmi i wspólne konsumpcje domowych przetworów płynnych. Piwiarz uwielbia eksperymenty kulinarne a ja odnajduję się w roli testera, dlatego byłam pewna, że mini browar to strzał w dziesiątkę. Nie myliłam się. Piwa spod łychy Piwiarza wychodzą świetne. Pozwólcie jednak, że opowiem jak warzenie piwa wygląda od kuchni – dosłownie.

Przygotowanie do pichcenia złotego napoju bogów zaczyna się od zbierania pustych butelek po piwie, czyli zabawy w kloszarda. Znajomi na imprezach patrzyli na nas dziwnym wzrokiem, kiedy pytaliśmy czy możemy zabrać puste butelki po piwie do domu, oczywiście tylko te ciemne. I tak w naszym małym mieszkanku rosły wieże skrzynek. Osobiście jestem zwolennikiem wolnej przestrzeni i przyznaję, że nie lubię zagracenia, ale czego się nie robi z miłości do piwa! W każdej zdobytej przez nas butelce bujnie rozwijało się życie pleśni i innych grzybków. Ciężko było się ich pozbyć: moczenie w gorącej wodzie, mycie w zmywarce, płukanie, odkażanie. Te doświadczenia nauczyły mnie, że zawsze po konsumpcji piwa szkło trzeba wypłukać i wysuszyć. Oszczędzamy sobie tym samym walki z drobnoustrojami. Warto wspomnieć o etykietach, których nie zawsze łatwo się pozbyć. Okiem zawodowego zdzieracza etykiet oceniam, które naklejki łatwo będzie usunąć, a z którymi pomęczymy się dłużej. Takie zboczenie zawodowe.

Między nami, to głównie na myciu i sprzątaniu opiera się moja pomoc przy domowym browarze, bo od ponad roku nie spożywam trunków alkoholowych (czego bardzo mi brakuje). No może jeszcze przy motywowaniu Piwiarza do pracy tekstami: „kiedy wyniesiesz te butelki i wiadra do piwnicy”, „jak długo będziesz jeszcze okupował kuchnię, odstąp choć jeden palnik, nie jadłam dziś ciepłego posiłku”, „jak długo będzie tak śmierdziało w domu” itd. Piwo warzy się długo. Cały proces wymaga też dużej precyzji. Piwiarz przy garach stoi średnio 12 godzin, dosłownie stoi z termometrem i mierzy temperaturę albo miesza brzeczkę. Do rannych ptaszków nie należy przez co do późnych godzin nocnych w domu zalega ciężka atmosfera chmielu i słodu, który nie zawsze pieści zmysł powonienia. Razu jednego Piwiarz warzył piwo, które dosłownie wybuchło. Wyobraźcie sobie moje przerażone spojrzenie na kuchnię. Czasami jest ciężko, nie ukrywam: przelewanie, butelkowanie, kapslowanie. Za to widok radości na twarzy Piwiarza, uznania testujących płynne wyroby domowe – bezcenne.

Domowe piwo, wino, chleb, bułeczki, ciasta, ser, naprawdę warto poświęcić czas choćby na próbę ich przyrządzenia. Wiem, że nie każdy odważy się podjąć wyzwanie warzenia piwa, bo to hobby dla prawdziwych maniaków. Gorąco zachęcam jednak do prostych eksperymentów ze zdrowym, domowym gotowaniem. Jak chcecie to wam zdradzę przepis na pyszny domowy chleb. Czołem.

Żona Piwiarza.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przepisz kapcia: * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.