W życiu przychodzą takie dni, tygodnie, miesiące a nawet lata, kiedy napojom alkoholowym trzeba powiedzieć stanowcze „nie”. Dla mnie prawdziwym wyzwaniem było wyrzeczenie się piwa. Nie ukrywam, że jedną ze wspólnych pasji z Piwiarzem od zawsze było smakowanie dobrych tj. niekomercyjnych piw. I choć znany jest mi smak lagerów z Biedronki to nie cieszą one tak jak dobre piwa z browarów rzemieślniczych. Tęskno mi do tych letnich, jesiennych, zimowych i wiosennych wieczorów w towarzystwie Piwiarza i dobrego piwka. Co by tu dużo nie pisać, jak nie można, to nie można i już. Pytanie brzmi: co zrobić, kiedy się chce a nie wolno? Pod rozwagę wziąć można ubogą ofertę piw bezalkoholowych, z których do pijalnych zaliczam tylko jedną markę. Dostrzegam przynajmniej trzy zalety piwa bez prądu: mniejsza zawartość kalorii, idealnie gaszą pragnienie a ich konsumpcję bez wyrzutów sumienia rozpocząć można w samo południe. Grzańca dobrego z nich jednak zrobić się nie da. Ciepłe piwo bezalkoholowe nie smakuje mi nawet w towarzystwie cytryny, miodu i goździków.
W poszukiwaniu alternatywnego napoju na zimowe wieczory sięgnęłam po enigmatyczny słoiczek zasmażanych płatków róży stulistnej autorstwa Piwiarza. Tym sposobem odkryłam mój ulubiony dodatek do herbaty. Różany aromat i delikatny słodki smak zmienia pospolitą herbatę w prawdziwą ucztę dla podniebienia. Dodam, że filiżanka z naparem ma szalenie elegancki wygląd, płatki dosłownie rozkwitają na jej dnie. Mam mocne postanowienie w przyszłym roku wyprodukowania znacznie większych ilości tego specyfiku, bo jak się okazuje jego zapasy topnieją w oczach. Pomyślałam też, że w oprawie eleganckiego słoiczka może być oryginalnym pomysłem na prezent. Sposób przyrządzenia różanego koncentratu nie wymaga ciężkiej pracy. W sezonie jej rozkwitu trzeba zebrać duże ilości płatków, następnie zasypać cukrem, dodać odrobinę soku z cytryny, żelfiks i całość zasmażyć. Podczas przetwarzania płatki kurczą się kilkukrotnie zmniejszając swoją objętość a pod wpływem cukru puszczają sok, wyglądem przypominając dżem śliwkowy.
Kto przegapił moment kwitnięcia róż może spróbować wyprodukować syrop z dostępnych o tej porze roku owoców pigwowca. Smak herbaty z jego dodatkiem poznałam podczas weekendowej wizyty u siostry, która zdradziła mi sposób na jego przygotowanie. Owoce pigwowca należy wydrążyć z pestek, pokroić w drobne plasterki i zasypać cukrem (na kilogram owoców pół kilograma cukru). Odstawić do ciepłego miejsca na pięć dni. Po tym czasie owoce puszczą sok, który należy odcedzić, przelać do słoiczków i zapasteryzować. Syrop z pigwowca jest bogaty w witaminę C, dlatego świetnie zastępuje cytrynę i nadaje oryginalny smak herbacie.
Zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim ramię w ramię z Piwiarzem wkroczę na szlak piwnych podniebienia rozkoszy, dlatego na jesienne wieczory gorąco polecam pyszne herbatki.
Żona Piwiarza.